Chór Nauczycielski „Bacalarus” został zorganizowany w grudniu 1985 r. (12 i 17 XII) przez ówczesnego inspektora oświaty (A. Michler) oraz przychylnych tej idei (R. Rabenda – zastępczyni inspektora, T. Borys – ZNP, St. Chaim). Pierwsze myśli wiodły ku reaktywacji tzw. „Chóru Francuza”, czyli Chóru Związku Nauczycielstwa Polskiego przy Powiatowym Domu Kultury, który w latach 1968 – 74 (niestety tylko 6 lat) rozsławiał Złotoryję (m.in. w Telewizyjnym Turnieju Miast z Bolesławcem – 1969).

Do dawnej nazwy nie chcieliśmy wrócić z dwóch powodów: 1) W r. 1980 oświatowy ruch związkowy rozdwoił się i było niewskazane, gdyby także nazwą chóru ten rozłam podkreślać, pogłębiać i odstręczać chętnych spoza ZNP. 2) Ze sporego grona byłego chóru dotarły do organizatorów prawie autoryzowane głosy, że one na czyjeś ordery działać nie będą – czyli chyba na moje, Stasi, Reni i Teresy? Bez komentarza. Naprawdę szkoda; ze „starego” zespołu zgłosiło się jedynie 11 osób. Ale nowy zespół rozrastał się błyskawicznie i w ciągu roku liczył już 48 śpiewaków. Nie była to jednak reaktywacja, a „tylko” kontynuacja rozpoczętej w 1968 r. tradycji. Wówczas PDK zatrudniał dyrygenta i zapewniał pomieszczenia; dyrektor S. Miller był prezesem chóru, teraz tylko sale na próby – reszta „wisiała” na garnuszku wydziału oświaty. Także zatrudnienie dyrygenta, którym po długich namowach i prośbach zgodził się być Stanisław Bąk. Człowiek anielskiej cierpliwości i kultury osobistej wziął pod opiekę prawie pół setki nauczycielskich „wielepów”, choć inne profesje w zespole też były. Gdyby zaś zarobki naszego Stasia za dyrygenturę porównać do tego, co otrzymywali później jego następcy, to proporcje byłyby takie, jak uposażenie trenera Górnika Złotoryja do jego odpowiednika np. „FC Barcelona”. Dyrygenta Bąka mogłem zatrudnić na zaledwie kilku lichych dodatkowych godzinach w świetlicy szkolnej – na nic więcej kuratorium zgody nie wyrażało. O etacie, lub jego części można było tylko pomarzyć. Chórowi Francuza wszyscy sprzyjali: miasto, zakłady, partia, oświata, ZNP. Bacalarusowi patronowała jedynie biedna oświata, choć inne instytucje doraźnie zespół też wspierały.

Nie było natomiast żadnych wątpliwości, kto zostanie prezesem zespołu: oczywiście Stanisława Chaim i oczywiście społecznie – jak wszyscy członkowie chóru.

Na pierwszą próbę (7 I 1986) zgłosiły się 23 osoby – tylko, ale od kilkunastu innych były zapewnienia, że na pewno przyjdą. I przyszły – pod koniec roku było nas już dwa razy więcej. Nie sprawdziły się więc „życzenia” tych, które nie chciały działać na czyjeś ordery, ani malkontenckie przepowiednie, że to się nie może udać. Tego typu wypowiedzi raczej wzmacniały, a nie osłabiały nasz entuzjazm działania. Tak, to był entuzjazm.

Bardzo pozytywnie zareagowała kadra kierownicza złotoryjskich szkół. Być może wpływ na to miał osobisty przykład kierownictwa wydziału oświaty. W listopadzie 1985r. podczas rozmowy z moją zastępczynią, Renatą Rabendą, powiedziałem do niej: Reniu, organizuję chór. Odpowiedziała natychmiast: Co znaczy organizuję? Organizujemy! A więc było nas już dwoje. Natychmiast przystąpiła do nas Teresa Borys – prezeska ZNP, a zarazem dyrektorka Biblioteki Pedagogicznej, a później także moja druga zastępczyni. I w tym tercecie się rozpoczęło. A placówki szkolne?

  • SP-1: zastępczyni dyrektorki Halina Bamburowicz
  • SP-2: dyrektor Stanisław Bąk oraz pedagog Henryk Hanebach
  • SP-3: dyrektor Zbigniew Wróblewski i jego zastępczyni Stanisława Chaim
  • LO: b. dyr. Edward Kopczak, który jako członek Chóru Francuza, nigdy nie zorganizował żadnej rady lub narady, która kolidowałaby z próbami chóru. Jako jego następca przyjąłem to wewnętrzne ustalenie organizacyjne, a dodałem do tego również ważne transmisje sportowe. Do Chóru Francuza należał także późniejszy dyrektor Włodzimierz Wójtowicz.
  • Biblioteka Pedagogiczna: dyrektor Teresa Borys
  • Poradnia Wychowawczo – Zawodowa: dyrektorka Alfreda Mularczyk
  • Szkoła Sportowa: dyrektor Janusz Mileszko
  • Schronisko Młodzieżowe: kierownik Bronisław Malarczyk

Spoza oświaty:

  • Kierowniczka USC – Bogusława Bobrek
  • Kierownik laboratorium przy szpitalu – Zdzisław Płatneż
  • Wiceprzewodniczący wojewódzkiego sejmiku w Legnicy – Kazimierz Ruta

Te okoliczności oraz nazwiska przypominam z rozmysłem, gdyż wiadomo, iż porażka zawsze jest sierotą, a do sukcesu przyznaje się wielu ojców (np. do odnowienia Śpiewów w Rynku) , którzy kategorycznie twierdzą, że: „myśmy”, „zorganizowaliśmy”, „zrobiliśmy” i inne „-śmy”. W blasku sukcesu lepiej nas przecież widać, a dobrze jest też w jego cieple się ogrzać!

Pierwsze próby odbywaliśmy w Klubie Nauczyciela „Bacalarus” przy ul. Szkolnej 1, ale w miarę, jak nas przybywało przenieśliśmy się z próbami (we wtorki i czwartki o godz.1700) do ZOK (jeszcze nie ZOKiR), gdzie przygarnął nas dyr. Z. Gruszczyński. Gdybym miał opisać atmosferę tych pierwszych prób i użył odpowiednich słów, czytelnicy mogliby uznać, iż tekst powstał na „wspomaganiu”. Nieprzekonanych nie przekonam, a przekonani wiedzą…

Repertuar zespołu ustalał dyrygent St. Bąk w konsultacji z jego społeczną asystentką J. Kaliciak, która prowadziła prawie stuosobowy chór w SP 3 – taki chór istniał tam naprawdę (w LO i pozostałych podstawówkach także). Nieraz duet ten wspomagał K. Melnarowicz. Na cały repertuar złożyły się trzy grupy pieśni, które ćwiczyliśmy ambitnie i zawzięcie: artystyczne, sakralne oraz kolędy i pastorałki. Pierwsze dwie pieśni, które ćwiczyliśmy i opanowaliśmy należały do pierwszej grupy: Kołysanka (Kochanie moje kochanie) oraz We Wrocławiu na ryneczku. Tylko nieliczni chórzyści nie byli praktykującymi katolikami i tylko nieliczni z nas potrafili czytać nuty. Ale przecież praca i ćwiczenia czynią mistrza, toteż dokładaliśmy starań, a Stasia tylko raz w ciągu 10 lat (w Pniewach) „wzięła nerwa”.

Drużyny sportowe trenują nie dla treningu, lecz w celu rozgrywania (i wygrywania) spotkań. Także soliści i zespoły śpiewacze lub inne ćwiczą, aby wystąpić. Z nami, czyli z „Bacalarusem” było podobnie. W pierwszych dwóch latach (1986 – 87) wystąpiliśmy w województwie legnickim i poza nim trzynaście razy, w tym w niezwykle prestiżowej imprezie w auli Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu (6 – 7 VI 1987). Jako żółtodzioby wystąpiliśmy tam z radosną bezczelnością, ale także dygotem i przyspieszonym biciem serca. I Po nocnej rosie popłynął wdzięczny głos pięknej pieśni. Ale udanie. I to nas wzmocniło i dodało sił oraz otuchy. Sukces wzmacnia. Tu nazwano nas beniaminkami, a Stasia Bąka najlepszym dyrygentem wśród matematyków i najlepszym matematykiem wśród dyrygentów.

Już na początku 1987 r. pojawił się pomysł wystąpienia z kolędami w Złotoryi. Ale uznaliśmy wspólnie, że znamy ich jeszcze za mało, aby wystąpić z nimi w kościele. Miało to nastąpić za rok. Czas minął szybko.

Chór ZNP przy PDK w ciągu 6. lat w kościele nie wystąpił ani razu. Tak pojmowano i realizowano w tym czasie rozdział kościoła od państwa oraz świeckość instytucji oświatowych i kulturalnych w Polsce. Jeśli ktoś z czytelników uznałby, że tak się działo tylko w takim „grajdołku” jak Złotoryja, to będzie w błędzie. Złotoryjanom starszego pokolenia znana jest emigracja pracowników „Leny” do Lubina (do KGHM) na przełomie lat 70 /80 XX w. W tej fali emigracyjnej znalazła się prawie cała złotoryjska inteligencja techniczna z ich rodzinami. Wtedy to w naszym „ogólniaku” padł język francuski, ponieważ dwie nauczycielki tego języka (J. Wołczyńska, J. Kujawiakowska) także się tam przeniosły. Zresztą nie tylko one – jeszcze 6 innych. Także dyrygent złotoryjskiego chóru, Z. Francuz, poszedł na lubińską emigrację wraz z kilkunastoma innymi chórzystami – przypomnę złotoryjanom te nazwiska: 6 sopranów – M. Francuz, E. Miller, J. Szelest – Pakulska, K. Nowotna, E. Kuklińska, S. Mojszczak; 3 tenory: A. Pakulski, P. Szopowski, S. Kukliński; 6 basów: S. Miller, P. Klonowski, J. Pydzik, S. Lacher, C. Skorupski, J. Bobula; 1 alt: L. Szrek. Mógłby to być chór kameralny. Do tej liczby ubytków trzeba dodać niewiele mniejszą grupę złotoryjskich nauczycieli, którzy w tym czasie masowo podjęli zaoczne studia wyższe i pogodzenie ich z próbami i występami przekraczało możliwości fizyczne i czasowe. I z tego powodu ten chór zakończył działalność, ponieważ następców nie było. Spowodowana zamknięciem „Leny” (31XII 1973) emigracja do Lubina, oznaczała dla Złotoryi regres w wielu dziedzinach życia. Odwrotnie działo się w Lubinie; wywiezione tam „złotoryjskie drożdże” pozytywnie wpłynęły na lubińskie środowisko: kadra inżynieryjno – techniczna „Leny” stworzyła fundament tychże struktur w KGHM – do szefa naczelnego Mirosława Pawlaka włącznie. Powszechnie znane było w Zagłębiu Miedziowym powiedzenie: Żaden dyplom nie jest w cenie tak, jak z „Leny” pochodzenie. Złotoryjskie nauczycielki w poważnym stopniu wzmocniły lubińską oświatę, zasilając m.in. jej kadrę kierowniczą. Także chórzyści ze Złotoryi zainicjowali założenie w Lubinie Chóru Górniczego Męskiego; jego organizatorami byli złotoryjanie: Zdzisław Francuz oraz Stanisław Miller, który także w Lubinie został dyrektorem Zakładowego Domu Kultury, a ten pierwszy oczywiście dyrygentem chóru. Lubinianie pewno krzywią się na te wspominki; na osłodę (bo sport prawie wszyscy lubimy) dorzucę więc nazwisko Michała Kujawiakowskiego, Andrzeja Jeżaka oraz Franciszka Hawrysza, którzy odegrali ważną rolę w budowaniu wielkiego sportu Lubina od lat 70. poczynając. Słowem – nowoczesny, współczesny Lubin ma Złotoryi wiele do zawdzięczenia. Również Toruń, gdzie przy nadawaniu praw miejskich (1233) obecni byli trzynastowieczni złotoryjanie – Aurimontanie – którzy prawami miejskimi cieszyli się od dawna (1211). Tak toczy się koło historii…

Chór lubiński miał przebogatego mecenasa (KGHM), rozwijał się i czynił postępy, ciesząc załogę, władze Lubina – administracyjne i partyjne. Sytuacja zmieniła się prawie radykalnie, kiedy zarząd chóru zaczął nawiązywać kontakt z lubińskim kościołem oraz ćwiczyć kolędy. Prezesa chóru, mimo iż był bezpartyjny, wezwano do komitetu partii, udzielono reprymendy, a kolędy chór musiał przedkładać cenzurze, a konkretnie Urzędowi Kontroli Prasy i Widowisk Publicznych, w Legnicy przy Placu Słowiańskim. Ponadto dwom przedstawicielom chóru groziło zwolnienie z pracy, a chórowi – rozwiązanie („Miedziorysy” nr 3 – 4, 2014, str. 100). Czytelnik będzie miał możliwość porównać wydarzenia w Lubinie ze złotoryjskimi, o rok późniejszymi. Ale po kolei.

Jak powiedziano wcześniej skład socjalny zespołu był taki, iż przeważali w nim praktykujący katolicy. Toteż nie budziło sprzeciwu, że dyrygent wprowadzał do repertuaru (także z naszej inicjatywy) pieśni sakralne tym bardziej, że były to prawdziwe perełki pieśni chóralnej, które miały w repertuarze wszystkie renomowane chóry. „Bacalarus” jeszcze takim nie był , ale jakoś uskrzydlało nas, kiedy coraz lepiej udawało nam się wykonywać, np. Gaude Mater Polonia, Ave verum, Ave Maria, Psalmy, Gloria Patri, Ojcze nasz. Były oczywiście kolędy. Jednak w tych pierwszych dwóch latach żaden czynnik polityczny nie zaglądał nam do repertuaru, ani go nie cenzurował. Dwuletni zestaw pieśni sakralnych i kolęd stwarzał możliwość występu z dużym poważnym programem. I to w kościele (jeszcze raz przypomnę, co działo się w Lubinie). Sytuacja „Bacalarusa” była „szczególniejsza” – był całkowicie na garnuszku oświaty, oświatę prowadzi państwo, istnieje rozdział kościoła od państwa. Nie mogliśmy rozwiesić plakatów, ich treść musiał zatwierdzić cenzor (w Legnicy). Pojechałem tam (jako inspektor oświaty) z propozycją treści. Pan pykający fajkę w moim wieku (wówczas po 40-tce) beznamiętnie przeszedł do natarcia: Musi być „Chór Nauczycielski?”. To jest pełna nazwa zespołu? A dlaczego akurat w kościele? Ponieważ będą sprzedawane cegiełki na remont tej zabytkowej świątyni. Czy musicie śpiewać te kolędy? Jest taki okres – podałem kilka tytułów. A co to są te pieśni renesansowe?Kościół jest bardzo stary z XIII w. i takie pieśni pasują do atmosfery wnętrza - podałem łacińskie tytuły, tłumacząc je. Coś za dużo tu tych świętych. To są klasyki śpiewane na całym świecie. Czuję, że zbliżamy się do końca, ale… A po ile te cegiełki? Podałem ceny i pokazałem. Przybił pieczątkę, podpisał. W trakcie tej wymiany zdań o cegiełkach przypomniało mi się jaki to był dobry pomysł z tymi cegiełkami – nie mój, chyba naczelnika miasta B. Cetery.

Drodzy młodzi czytelnicy, w tym czasie taka rozmowa „musiała” się odbyć. Pan nie był nachalny, ani nie pedagogizował. Pytał, „musiał” o to pytać. Czynił to nieśpiesznie, ale i nie rozwlekle; kolejka pod drzwiami nie była mała. Nie fundujmy sobie dziś, ani już nigdy, takich rozmów i kolejek.

Sprawy formalne mieliśmy więc za sobą. Zespół był wokalnie przygotowany bardzo dobrze; organizacyjnie bez zarzutu. Ale czy mentalnie i psychicznie też? To jednak był inny występ – zupełnie inny. Po raz pierwszy wielu z nas z wysokości prezbiterium ujrzało wpatrzoną w nas taką masę ludzi. Z pewnością byliśmy w Złotoryi rozpoznawalni, ale teraz każdy z nas był indywidualnie rozpoznawany i lustrowany jednocześnie przez tysiące oczu. I jak tu wydobyć z siebie głos – nie byle jaki, lecz o właściwej tonacji. O przeżyciach dyrygenta nie ważę się pisać; wszyscy bardzo dobrze już poznaliśmy jego wrażliwość.

Trudno całkiem obiektywnie ocenić występ zespołu, w którym się samemu wystąpiło. Możemy to ocenić po owacyjnej reakcji słuchaczy (i o takie ordery tak naprawdę występującym chodzi). Zresztą w tym dniu wybaczono by nam największą wpadkę. Oprócz całego zespołu wystąpili także soliści: kwartet - A. Akonom, B. Chrzanowska, L. Mamczur, K. Ruta; duet – A. Akonom, L. Mamczur; solo – B. Chrzanowska.

W pięknych, jasnych słowach podziękował nam gospodarz świątyni ks. proboszcz Marian Sobczyk, zapraszając chór także w przyszłości i z innych okazji. W podobnych słowach odpowiedziała prezeska Stanisława Chaim i przy brawach zebranych szykowaliśmy się do zejścia. Ale do mikrofonu podszedł jeszcze Kazimierz Ruta. Wyraźnie wzruszony zwrócił się do ks. Proboszcza z dodatkowymi podziękowaniami, które zakończył staropolskim zwyczajem – Bóg zapłać. Wystąpienie K. Ruty nie było przewidywane, ale nikt z zebranych nie widział w nim nic nadzwyczajnego – głośno dał wyraz swoim emocjom. W końcu siedem wieków świątynia czekała na takie wydarzenie; że było to wydarzenie nikt nie miał wątpliwości. Wieczór zakończył się opłatkiem na plebanii, dokąd zaprosił nas proboszcz M. Sobczyk. W czasie tego niecodziennego spotkania prawie wszyscy uczestnicy odczuwali pewną niezwykłość takiego kontaktu, ale nikt nie przeczuwał, co przyniesie poniedziałek dnia następnego.

Dla zespołu oznaczał dzień wolny przed wtorkiem. Dla mnie zwyczajowe służbowe poniedziałkowe spotkanie z szefem miasta przyniosło „bogatszą” ofertę. Zaczęło się od pochwały za „świetny występ”. Nie było reprymendy za opłatek na plebanii, ale były pytania: Dlaczego w chórze, jak na wiecu, przemawia kto chce? Dlaczego w imieniu chóru nauczycielskiego głos zabiera nie - nauczyciel? Czy świecki chór nauczycielski powinien używać zwrotów stricte religijnych? Czy to prawda, że chór ma się przekształcić w chór kościelny? Rozmowa nie miała charakteru „dywanikowego” toteż ze spokojem odpowiadałem na pytania; nie znałem odpowiedzi na to ostatnie, bo o niczym takim w zespole mowy nie było – więc zaprzeczyłem. Poinformowałem, że od marca 1987r. przy Kościele św. Jadwigi działa chór parafialny, do którego należy sporo nauczycieli, a prowadzi go ten sam dyrygent (St. Bąk). Szczególnie to ostatnie pytanie może świadczyć, że ktoś „uprzejmie” urzędowi donosił, że „dzwonili, ale nie wiadomo, w którym kościele”. O tej rozmowie rozmawiałem tylko z prezeską St. Chaim i moją zastępczynią R. Rabendą. Nikomu innemu z zespołu (przeczytają o tym po raz pierwszy dopiero teraz), aby nie mącić radości. Rozmowa na poziomie Złotoryi miała, jak na tamte czasy, naprawdę normalny i merytoryczny przebieg.

Mniej przyjemnie, prawie ponuro, zrobiło się następnego dnia. Okazało się, że „przejazdem i przypadkowo” przyjechał do Złotoryi wicekurator E.N. I tenże przedstawiciel oświaty wojewódzkiej poszedł nie do naczelnika miasta i nie do inspektora oświaty, ale do KM PZPR – i tam poproszono mnie „na rozmowę”. Osoby zbliżone wiekiem do mojego rocznika doskonale wiedzą, co oznaczało, kiedy ktoś z województwa „prosi do komitetu”. Ale łudziłem się, że być może wojewódzka władza oświatowa chce pomóc inspektorowi w Złotoryi w rozpoczętych działaniach (rozpoczęliśmy akurat rozbudowę „trójki”, wcisnęliśmy do wojewódzkiego planu inwestycyjnego budowę krytego basenu, rozpoczęliśmy budowę siódmego przedszkola – to dzisiejsza Przychodnia). Ale o tych sprawach tenże oświatowiec wiedzieć nie chciał nic dodatkowego. Istotny był występ chóru w kościele: Kto i dlaczego powiedział „Bóg zapłać”? Jak inspektor mógł na to pozwolić? Komu służyło pójście na plebanię? Czy mam świadomość, że „daliśmy do ręki broń przeciwnikowi politycznemu”? W przeciwieństwie do rozmowy w Urzędzie Miejskim, to tu rozmowy nie było; na zmianę wygłaszaliśmy monologi. Miałem podstawy do przypuszczeń, że to spotkanie w KM miało jasno określony cel, ale inspektora oświaty obronili pewnie naczelnik i sekretarz Z. Marciniak (nie KM) – przy czym nie chodzi o stanowisko, ale etatu historii wówczas w Złotoryi nie było!. Na własny użytek, odtworzyłem sobie drogę jaką wiadomość o występie chóru lotem błyskawicy z kościoła dotarła do Legnicy, do Urzędu Wojewódzkiego. Nie był to kabel telefoniczny, lecz „kabel osobowy”.

Poświęciłem temu występowi sporo uwagi, bo był on naprawdę wyjątkowy i w swoim wyrazie niepowtarzalny. Ale każdy z członków zespołu ma pewnie w tej kwestii swoją opinię i zdanie. Ze swojej strony – oprócz wyżej wymienionego – za występ, który wywarł na mnie najgłębsze wrażenie były jeszcze:

  • Legnica Cantat XIV, gdzie zdobyliśmy nagrodę publiczności (1993)
  • I Koncert Zaduszkowy (z wykorzystaniem poezji księdza, poety J. Twardowskiego,) w roku 1997 w Kościele św. Mikołaja; w ten sposób „Bacalarus” udostępnił i otworzył złotoryjskim katolikom tę świątynię po prawie 500. latach.
  • Występ w międzynarodowym konkursie w Grecji, w Prevezie (1998), a szczególnie koncert w starożytnym amfiteatrze w Arcie, gdzie słynne dzieło J. Händla „Mesjasz” wykonaliśmy wspólnie z zespołem z Argentyny – na ich prośbę.

Taki mikst był możliwy, ponieważ „Bacalarus” wykonywał dzieła najwyższej światowej klasy (np. „Mszę koronacyjną” W. A. Mozarta), z którymi mogliśmy (i tak czyniliśmy) wystąpić w każdym regionie świata.
Największy potencjał osobowo – głosowy zespół miał na przełomie wieków (1998 – 2002), ale dyrygent Franciszek Kosch bardzo rzadko decydował się na udział w konkursach (do udziału w chórze udało mi się wówczas nakłonić ok. 10 osób w wieku szkoły średniej). Wewnętrzna ankieta wykazała, że zespół najchętniej wykonywał modlitewną pieśń Ojcze nasz.

W roku 2017 bardzo mocno uszczuplony stan zespołu uznał, że działalność należy zawiesić. Jeszcze wcześniej (2013) zmieniono oficjalną nazwę zespołu na Złotoryjski Chór „Bacalarus” (a więc zrezygnowano z pierwiastka „nauczycielskiego”). W roku 1985 jako inspektor oświaty nie miałem w zakresie obowiązków zakładanie chóru i opiekowanie się nim. W jakimś sensie czułem się z zespołem cały czas związany. Uznałem więc, że w chwili zawieszenia działalności chóru, wolno mi będzie ponownie „zwołać” chórzystów, aby przypomnieć sobie entuzjazm czasu organizowania i powstawania chóru. Taki był cel planowanego spotkania i został on osiągnięty – prześledźmy niektóre dokumenty.

Na początku lipca 2021r. wysłałem pismo informacyjne do chórzystów, proponując spotkanie już w dniu 19 VIII 2021r., ponieważ każdy dalszy termin groził blokadą pandemiczną:


Złotoryja, dn. 6 VII 2021            

Szanowne Koleżanki i Koledzy!

Mijają lata, mijają pieśni i piosenki. Lat „Bacalarusowi” przybyło, pieśni nie przeminęły. Z czasem Pana Boga ścigać się szans nie mamy żadnych, toteż nie jest to naszym zamiarem. Raz po raz, i coraz częściej spotykamy się na Górze św. Mikołaja i pozostawiamy tam kogoś z nas, bliskich lub przyjaciół.

Nim się tam znowu spotkamy spróbujmy wyprzedzić czas i spotkać się inaczej. Dobrze udało się to z „Chórem Francuza” (2018). Na spotkanie w Złotoryi z różnych stron Polski przybyło jeszcze ok. 30 „Francuzów”. Okazją było 50 – lecie powstania „Chóru ZNP przy PDK”. W tym roku mija 35 lat od rozpoczęcia działalności Chóru Nauczycielskiego „Bacalarus”. Wykorzystajmy tę rocznicę i spróbujmy się spotkać 19 VIII o godz. 1000 w ZOKiR. Sponsorów nie mamy, ale dla osób, które wyrażą chęć spotkania się może uda się kogoś znaleźć. Dlatego proszę o wiążącą pozytywną odpowiedź do 31 VII 2021r. na nr telefonu: 797 649 913 – negatywne odpowiedzi nie będą potrzebne.

Z przyjacielskim pozdrowieniem
Alfred Michler 

 PS: Nie znam wszystkich adresów, proszę więc o przekazanie informacji innym członkom zespołu.


Zgłosiło się 36 osób; byłoby ponad 40, ale plany urlopowe miały „sztywne” terminy. Systematycznie odbywały się spotkania z 3. prezesami chóru: Stanisławą Chaim, Januszem Mileszko, Zbigniewem Wróblewskim. Przyjęto plan spotkania i można było wysłać zaproszenia do gości:


Złotoryja, dn. 31 lipca 2021 r.

Sz. Pan/Pani 

19 sierpnia 2021 r. członkowie Chóru Nauczycielskiego „Bacalarus” spotykają się z okazji 35- lecia zorganizowania zespołu. Byłoby nam miło gdybyśmy mogli uczcić tę okoliczność wspólnie z Panem/Panią.

Przewidujemy następujący przebieg spotkania:

  1. Godz. 1000 – spotkanie w sali widowiskowej ZOKiR: wspomnienia, śpiew, projekcje   filmowe.
  2. Godz. 1400 – obiad w restauracji „Miła”, sponsorowany przez Burmistrza Złotoryi.
  3. Od godz. 1600 – ciąg dalszy spotkania na kortach ZTT wg własnego scenariusza i zasobów finansowych.

Msza św. w intencji członków „Bacalarusa” zostanie odprawiona 17 XII 2021. Od 16-20 VIII na półpiętrze holu ZOKiR wyłożone będą do wglądu wszystkie kroniki chóru, a przez następne 3 tygodnie w siedzibie TMZZ przy ul. Szkolnej 1.

Alfred Michler
Stanisława Chaim
Janusz Mileszko
Zbigniew Wróblewski


Taki był ogólny plan spotkania. W trakcie dalszych spotkań z prezesami i moim z Leonem Mamczurem, przebieg ten uszczegółowiono. Oto on:


PLANOWANY  PRZEBIEG  SPOTKANIA

Data:  19 VIII 2021, Godzina: 10:00, Miejsce: ZOKiR

Bez prowadzącego 

  1. Dyrektor ZBIGNIEW GRUSZCZYŃSKI 
  2. WERONIKA FRANCZAK – Hallelujah 
  3. ALFRED MICHLER
  • Trochę historii 
  • Wspomnienia chórzystów: Jolanta Wojciechowska, Andrzej Skowroński (na podst. „Złotoryjska pięciolinia” – A. Michler, s.89-94)
  • Byli z nami (20 nazwisk + 2); odeszli do drugiego życia (AM) 
  • Leon Mamczur: Ave verum, Panis Angelicus 
  1. PRZERWA KAWOWA(45 min – hol) 
  • Zdjęcie zespołu (na schodach) 
  • Przegląd kronik zespołu (na piętrze holu)    
  1. STANISŁAWA CHAIM
  • Wydarzenia z okresu prezesury 
  1. JANUSZ MILESZKO
  • Wydarzenia z okresu prezesury 
  1. ZBIGNIEW WRÓBLEWSKI
  • Wydarzenia z okresu prezesury
  • Wolny mikrofon
  • Zapowiedź kolejnych punktów jubileuszu:
    • 14:00 obiad w restauracji „Miła” sponsorowany przez Burmistrza Złotoryii
    • 16:00 kort ZTT (wg własnego scenariusza i zasobów finansowych)
    • 17 XII 2021: Msza św. w intencji zmarłych chórzystów (zbiórka na opłatę)
  • Wspólne wykonanie HALLELUJAH ze słowami Leona Mamczura
  • Zakończenie spotkania; przejście na obiad 

Plan został z rozmachem zrealizowany; w każdym punkcie i podpunkcie. Głos zabrał burmistrz Robert Pawłowski, który dotknął aspektu sprawy, o który mi głównie chodziło decydując się na organizację spotkania, a mianowicie: WYRAZIŁ NADZIEJĘ, ŻE SPOTKANIE BĘDZIE MIAŁO CIĄG DALSZY.

Tę samą myśl podchwycili nasi stali partnerzy, czyli TMZZ w osobie prezeski Kazimiery Tuchowskiej i wiceprezesa Aleksandra Borysa. Obdarowali mnie dużym bukietem czerwonych róż, których ilość wystarczyła na obdzielenie nimi wszystkich chórzystek.

Po obiedzie w „Miłej” większa część uczestników (młodsza) udała się do restauracji na kortach ZTT i tu przy grillu i różnych napojach z dużym animuszem kontynuowała spotkanie. Przez aklamację przyjęto postanowienie, że powinna nastąpić reasumpcja głosowania z roku 2017 w sprawie zawieszenia działalności chóru. Zwrot reasumpcja wywołał bardzo żywiołową reakcję z jednoczesną propozycją, aby chór właśnie taką przyjął nazwę. Z tą nazwą to oczywiście kpina i żart z wydarzeń w polskim Sejmie. A co będzie dalej zobaczymy…

Zaproponowałem, ażeby w trakcie Mszy św. za zmarłych chórzystów – najlepiej w Kościele św. Mikołaja – chórzyści „z marszu” (ewentualnie po jednej próbie) stanęli w prezbiterium i tak, jak to będzie możliwe zaśpiewali „Ojcze nasz”. I tyle. Na razie…

Zgodnie z planem 20 VIII 2021 wszystkie kroniki przenieśliśmy do TMZZ, gdzie zostały wystawione w holu. Otwarcie wystawy odbyło się zgodnie z poniższym zaproszeniem:


Złotoryja, dnia  …  sierpnia 2021 r.

Sz. P. ……………………………………                                             

Rok 2021 dla Ziemi Złotoryjskiej oznacza między innymi 20. rocznicę zorganizowania Ośrodka Dokumentowania i Opracowania Dziejów Ziemi Złotoryjskiej w TMZZ (powst. 1987) oraz 35. rocznicę powstania Chóru Nauczycielskiego „BACALARUS”. Obydwie te zasłużone organizacje stale i efektywnie ze sobą współdziałają.

Z okazji tej współpracy i dla upamiętnienia rocznic w holu siedziby TMZZ (ul. Szkolna 1) udostępniono zwiedzającym do wglądu wszystkie kroniki, dokumenty i wyróżnienia chóru. Wystawa będzie czynna od poniedziałku do piątku w godzinach: 900 - 1300 do 30 września 2021 roku. Na otwarcie wystawy zapraszamy w dniu 13 IX 2021 o godz. 1500. Z odtworzenia można będzie wysłuchać pieśni w wykonaniu „BACALARUSA” oraz na żywo w wykonaniu solisty zespołu Leona Mamczura.

Serdecznie zapraszamy!

 

Przewodnicząca Rady Programowej Wioleta Michalczyk

Wiceprezes TMZZ Aleksander Borys

Prezes TMZZ Kazimiera Tuchowska


Otwarcia wystawy w dniu 13 września 2021 dokonała prezeska TMZZ K. Tuchowska, witając licznie przybyłych gości. Długoletni prezes (obecnie wiceprezes) A. Borys oraz A. Michler w skrócie przedstawili historię TMZZ oraz Ośrodka i związki między obu instytucjami oraz chórem. Leon Mamczur przygotował piękny recital, a do udziału w nim zaprosił niektórych członków chóru i w tym momencie „zapachniało” odnowieniem zespołu, co też stale podkreślał A. Michler. Jedną z pieśni L. Mamczur zadedykował T. Kopczak, która chociaż wcześniej ukończyła 90 lat, ale nadal pozostaje aktywna głównie w zespole „Agatów Jadwiżańskich” oraz w Parafii św. Jadwigi. Ogromnie miłą niespodziankę sprawił 92-letni doc. Jerzy Peszko nie tylko swoim przybyciem, ale na zakończenie odśpiewał solo pieśń w języku rosyjskim „Bradziaga”.

Prezes chóru (w zawieszeniu) Z. Wróblewski zapowiedział Mszę św. w intencji chórzystów (17 XII 2021) i także nie wykluczył zabiegów w celu reaktywacji „Bacalarusa”. A to byłoby spełnienie zasadniczego celu obu spotkań – z 19 VIII i 13 IX 2021.

P.S. Tego co poniżej nie miałem zamiaru pisać, ale zwróciło to powszechną uwagę i liczne pytania. Na stronie 1. i 2. niniejszego tekstu zamieściłem informację ukazującą zaangażowanie oraz udział kadry kierowniczej placówek oświatowych w organizowaniu i działalności chóru – bez zamiaru konfrontowania pokoleń nauczycielskich. Sprawę jednak podniosę, choć nie nadaję jej rangi problemu. Na spotkanie w dniu 19 sierpnia 2021 r. zaproszeni zostali dyrektorzy 8. placówek i instytucji oświatowych, z których w roku 1985 rekrutowali się członkowie chóru. Ilu zareagowało na to koleżeńskie zaproszenie? ŻADEN! NIKT!

Niezrażeni tym negatywnym gestem, na otwarcie wystawy kronik i osiągnięć „Bacalarusa” w dniu 13 września 2021 r. zaprosiliśmy te osoby, które aktualnie prowadzą w szkołach zespoły wokalne – ilu przyszło na wystawę? ŻADEN! NIKT!

Alfred Michler
27 września 2021


 

Skład komputerowy: K. Rybicka, U. Gałązka

Zdjęcia: Michał Sędrowicz – Gazeta Złotoryjska