Nowy redaktor naczelny Echa Złotoryi
Zarząd Towarzystwa Miłośników Ziemi Złotoryjskiej uchwałą z dnia 7 listopada 2020r. powierzył Pani Iwonie Pawłowskiej
obowiązki redaktora naczelnego miesięcznika Echo Złotoryi.
K.Tuchowska
Prezes TMZZ
Kartka z kalendarza 2 X 1944
Smutna i tragiczna to kartka; zapisana kapitulacją powstańczej Warszawy oraz tragedią miasta i setek tysięcy warszawiaków. Pytanie o to, kto sprowadził na stolicę Polski ten dramat będzie równoznaczne z pytaniem o dowództwo i organizatorów zrywu powstańczego. Ile pytań, tyle będzie odpowiedzi. W tym wspomnieniu nie będzie ani pytań, ani odpowiedzi- inny jest cel tej „kartki”.
Na złotoryjskim cmentarzu spoczywają dwaj uczestnicy Powstania Warszawskiego - z urodzenia warszawiacy:
RYSZARD KRÓLIKOWSKI - „Wróbelek” (16lat)
JAN ŁEPECKI - „Cichy” (20 lat))
Powstanie przeżyli, ale pochowani są w Złotoryi. Ich powstańcze pseudonimy, zdaniem ich rodzin i znajomych trafnie oddają ich charaktery.
Dwie miłości Bolesława
Zapraszamy do obejrzenia niezwykle interesującego filmu. To wspomnienie postaci Bolesława Multona, zrealizowane w ramach Europejskich Dni Dziedzictwa. W roku 2020 obchodzono je pod hasłem "Moja droga".
Dwie miłości Bolesława -YouTube
BROSCI CHORUS IN AURUM
Brożecki Chór w Złotoryi
No i zjechały do dolnośląskiej Złotoryi moje hanysy z górnośląskiej Opolszczyzny. „Brosci chorus” to „brożecki chór”, który swoją nazwę wziął od najstarszej średniowiecznej osady (Brosci); czasowo byłoby to takie złotoryjskie Aurum. Głosi się, że Śląsk jest jeden, ale to taka trzecia wersja prawdy ks. J. Tischnera. W przeszłości (XVI w. do II wojny) – generalnie – prawie całkowicie protestancki i niemal zupełnie niemiecki Dolny Śląsk, różnił się zasadniczo od śląskiego (polsko-niemiecko-czeskiego) Górnego Śląska z jego dwujęzycznością i prawie zupełnym katolicyzmem. Górnośląskie hanysy to nie są „krzoki”, które można przesadzać, lecz „pnioki”, których z rodzimej ziemi nie sposób wyrwać; trwają na niej jak ów Ślimak na placówce (tylko o nich nikt nawet noweli nie napisał). Granice państwowe przelatywały nad ich głowami, a oni (np. wszyscy moi przodkowie) trwali „na swoim”. Tu były przed II wojną Kresy Zachodnie, bo tu dzięki tym pniokom najdalej na zachód sięgał język polski w jego śląskiej wersji – mimo upływu 700 lat!
Czerwona gwiazda nad Złotoryją - post scriptum
ROTER STERN ÜBER ZŁOTORYJA
CZERWONA GWIAZDA NAD ZŁOTORYJĄ
POST SCRIPTUM złotoryjskiego tłumacza do wspomnień Goldbergera
Zwrot „post scriptum” nie jest w tym miejscu w pełni adekwatny, ponieważ byłem jedynie tłumaczem tekstu, a nie jego redaktorem lub interpretatorem. Przed 10. laty proponowałem, aby „Echo Złotoryi” w odcinkach publikowało te wspomnienia. Redakcja chciała jednak abym ograniczył tekst do stosunków między Polakami a Goldbergerami, a więc dokonał swego rodzaju okaleczenia treści wspomnień i sprowadzenia całości do „wyciągu” z tychże, a taki zabieg zawsze jest obarczony wysokim ryzykiem subiektywizmu, co przy tak drażliwym, zawsze rozedrganym temacie, jak stosunki polsko – niemieckie może wywołać niepożądane odczucia. Nie wyraziłem więc zgody na taki sposób prezentacji – stanowczo nie chciałem pisać wyłącznie o Polakach i Niemcach, lecz ukazać jak dramatycznie zawiłe i trudne były to czasy dla pojedynczych osób, rodzin, narodów w naszym mieście w czasie, kiedy zaczynała dokonywać się w nim repolonizacja. Stąd wewnętrzna potrzeba dopisania zdań kilku od siebie – a więc...
Czerwona gwiazda nad Złotoryją cz.8
CZERWONA GWIAZDA NAD ZŁOTORYJĄ
Wspomnienia Goldbergera A.Thomczika z lat 1945/46 cz. VIII – ostatnia
Zwracające uwagę były plakaty wyborcze z nagłówkiem „Nigdy więcej”. Poniżej była mapa Polski z graniczącymi z nią Prusami Wschodnimi i Śląskiem. Z tych ziem prowadziły strzałki w kierunku Polski, które wskazywały kierunki ataku wojsk niemieckich na Polskę w czasie najazdu w roku 1939. Po dokładnym studium tych plakatów stawało się jasne, że granica na Odrze i Nysie Łużyckiej będzie dla Polski granicą strategiczną. Chciano w ten sposób zapobiec oskrzydleniu ze strony Prus Wschodnich i Górnego Śląska.
„Nielegalna” ucieczka Niemców do pozostałych części Niemiec przybierała na sile. Ja także miałem taki zamiar, gdy uświadomiłem sobie bezsens dalszego pozostawania tu. Z małą grupą znajomych w czasie Wniebowstąpienia planowałem na czarno przedostać się za granicę. Nasz plan przekreśliło jednak polskie obwieszczenie. Groziło ono, że każdy Niemiec spotkany na drodze w kierunku zachodu, zostanie natychmiast aresztowany, a wszystkie rzeczy, które będzie miał przy sobie zostaną skonfiskowane. Drogi i koleje były w tym celu ostro kontrolowane oraz strzeżone. Jednocześnie zapowiadano, że „zorganizowane” wysiedlenie wszystkich Niemców nastąpi wkrótce.
Czerwona gwiazda nad Złotoryją cz.7
CZERWONA GWIAZDA NAD ZŁOTORYJĄ
Wspomnienia Goldbergera A. Thomczika z lat 1945/46 cz.VII
Pewnego dnia późnym popołudniem zapukała do moich drzwi panna Scheide, która pracowała u Rosjan i przekazała mi, że zaraz mam się zgłosić do pewnego rosyjskiego oficera. Nie było to dla mnie szczególnie przyjemne, ponieważ w Złotoryi w tym czasie nikt nie miał czystego sumienia. Ale co miałem robić, musiałem pójść. Przez ogrody Urbana (okolice Sądu Rejonowego – AM) doszliśmy do Hellwegsiedlung (ul. Szpitalna, ul. Górnicza – AM). Poszliśmy w kierunku budynków, gdzie mieszkali moi teściowie. Weszliśmy do jednego z tych budynków i znaleźliśmy się w centrali rosyjskiej propagandy. Meble były jeszcze na miejscu; na ścianach wisiały różne materiały propagandowe. Nie chciałem być zanadto ciekawy, gdyż wiedziałem, że może to być niebezpieczne.
Czerwona gwiazda nad Złotoryją cz.6
CZERWONA GWIAZDA NAD ZŁOTORYJĄ
Wspomnienia Goldbergera A. Thomczika z lat 1945/46 cz. VI
Pewnego razu robiliśmy zdjęcia w trakcie balu maskowego dla dzieci, który zorganizowano w polskim żłobku, który był zlokalizowany w willi dr Heyde na Westpromenade (najprawdopodobniej będzie to stary powojenny żłobek, a dziś starsza część budynku Urzędu Pracy przy al. Miłej – AM). Były różne tańce i przedstawienia w wykonaniu przebranych dzieci. Jak się później pokątnie dowiedziałem zdjęcia były wykonywane na potrzeby ministerstwa propagandy w Warszawie i miały one dokumentować jak wspaniale polskie dzieci i młodzież czują się na Śląsku.
Czerwona gwiazda nad Złotoryją cz.5
CZERWONA GWIAZDA NAD ZŁOTORYJĄ
Wspomnienia Goldbergera A. Thomczika z lat 1945/46 cz. V
Pewnego razu usłyszałem, że Polacy poszukują fotografa – za dobrym wynagrodzeniem. Jako iż posiadałem już znaczące umiejętności w tym zakresie – jako pasjonat fotografii, zgłosiłem się natychmiast. Fabryka kapeluszy nie stwarzała mi żadnych trudności, toteż już rankiem następnego dnia mogłem przystąpić do pracy i objąć stanowisko. Pracowałem w byłym atelier fotograficznym „Hyna”, które teraz nosi nazwę „Foto Studio Zuzia” (starsi złotoryjanie łatwo zidentyfikują to miejsce; młodsi w ogóle go już nie znają i to wyjaśnienie jest dla nich: zakład już nie istnieje, ale obiekt jest – jako budynek mieszkalny usytuowany zaraz na prawo od schodów prowadzących w ul. Zieloną; właścicielem zakładu był Józef Stryszowski – wspaniały człowiek i zacny obywatel miasta, studiu nadał nazwę na cześć swojej córki Zuzanny; J. Stryszowski już nie żyje, zmarł w 1986 r. – AM).
Czerwona gwiazda nad Złotoryją cz.4
CZERWONA GWIAZDA NAD ZŁOTORYJĄ
Wspomnienia Goldbergera A. Thomczika z lat 1945/46 cz. IV
Po ustaniu walk, w mieście nie było ani wody, ani prądu. Wodę pobierali mieszkańcy z Kaczawy. Kiedy ja wróciłem do miasta (połowa listopada 1945 – AM) jedno i drugie było już w porządku. Za wodę, prąd i czynsz Niemcy musieli wnosić opłaty w polskiej administracji w złotych. W złym stanie była opieka lekarska, ponieważ w mieście nie było już żadnego z niemieckich lekarzy. Najbliższy niemiecki lekarz był w Wojcieszowie. Niejeden Niemiec uratowałby pewnie życie, gdyby w odpowiednim czasie mógł otrzymać poradę lekarską oraz lekarstwa.