Wśród członków naszego stowarzyszenia był Henkiem – tak po prostu. Nie panuj mi tu – Heniek jestem – tak mówił. Ruchliwy i szybki, zawsze do dyspozycji – nie ma sprawy. 
  Sąsiedzi i znajomi wiele mogliby powiedzieć o jego gotowości do przyjścia komuś z pomocą. Dzielnie pokonywał swoje słabości, czego niejedni mogą mu pozazdrościć, a wiara i działalność społeczna w tym mu pomogły.

  Wśród członków naszego stowarzyszenia był Henkiem – tak po prostu. Nie panuj mi tu – Heniek jestem – tak mówił. Ruchliwy i szybki, zawsze do dyspozycji – nie ma sprawy. 
  Sąsiedzi i znajomi wiele mogliby powiedzieć o jego gotowości do przyjścia komuś z pomocą. Dzielnie pokonywał swoje słabości, czego niejedni mogą mu pozazdrościć, a wiara i działalność społeczna w tym mu pomogły. 
  Szczególnie angażował się w dziedzinie sportu i turystyki. Nieobca mu była żadna większa trasa, a nawet ścieżynka nie tylko na Ziemi Złotoryjskiej, lecz także na Dolnym Śląsku a nawet poza nim. Brał udział w zawodach kolarskich i biegach. Nazwisko Heńka znajdujemy wśród rekordzistów Szkoły Podstawowej w Wilkowie, której był absolwentem. Brał systematyczny udział w złotoryjskich biegach ulicznych o Memoriał Tadeusza Pietroszka i w swojej kategorii wiekowej prawie zawsze okazywał się zwycięzcą. Reprezentował nasze miasto w wyścigach kolarskich w czeskim Mimoniu, dokąd docierał oczywiście rowerem.
  Z TMZZ współpracował od kilkunastu lat. Był naszym członkiem, gdyż nigdy nie stronił od pracy społecznej. Zawsze można Go było spotkać na trasach naszych Rajdów Jadwiżańskich – pieszego i tych rowerowych. Z uwagi na umiejętności oraz znajomość tras pełnił funkcję komandora tych ostatnich. Nawet dorośli rowerzyści w jego towarzystwie czuli się pewniej i bezpieczniej.
  Mówi się, że ludzie odchodzą. W przypadku Heńka właściwiej będzie powiedzieć, iż On odjechał. Śmierć dosięgła bowiem w okolicach Żagania, gdy przemierzał na swoim dwukołowym rumaku Bory Dolnośląskie. Znów jakiś bezmyślny kierowca „nie dostosował prędkości i odległości” do warunków jazdy. Dlatego Heniek został zmuszony do „odjazdu” – czynił to przez kilka tygodni nie odzyskawszy przytomności. W jego planach pozostała rowerowa lub piesza pielgrzymka Drogą św. Jakuba. Jesteśmy pewni, że teraz jest bliżej świętego Jakuba, niż ktokolwiek z nas.
  Został pochowany w dniu 11 sierpnia 2008 r. na cmentarzu komunalnym p.w. św. Jadwigi w Złotoryi.