BUCZACZ na Ukrainie

Miasto partnerskie Złotoryi 

Był czas w moim życiorysie, kiedy pod koniec lat 90. XX w. – już jako emerytowany nauczyciel – podjąłem pracę na wniosek burmistrzów w złotoryjskim magistracie. 

Przystałem na to chętnie, ponieważ działka, którą miałem się zajmować zawsze mnie interesowała: nawiązywanie kontaktów międzynarodowych. Jako zupełnie pozbawiony uczuć ksenofobicznych bardzo mi taka perspektywa odpowiadała. Przypomnę, że Polska nie należała jeszcze wówczas ani do NATO (1999), ani do Unii Europejskiej (2004), a umowę partnerską z zagranicznym partnerem miało wówczas jedynie Liceum Ogólnokształcące ze szkołą w Luckau (1973, czasy NRD), nie licząc kontaktów handlowo – gospodarczych złotoryjskich zakładów pracy oraz „Górnika” Złotoryja. Miasto szukało partnerów.

Kontakty Złotoryi do 1999 r. 

Westerburg i Bürgermeister Teodor Nink oraz Helmut Schönberger

Ożywienie nastąpiło po przełomie roku 1989. Dotychczasowe wyjazdy i przyjazdy z NRD (i RFN) sięgnęły od teraz dalej na zachód. Złotoryja też zaczęła się „rozglądać po świecie”, a i sama została dostrzeżona. Bardzo ważną rolę odegrało tu odnowienie Śpiewów w Rynku (1995), restauracja pomnika V. Trozendorfa (1995) oraz utworzenie w LO klas bilingualnych (1996).

Do burmistrza Kazimierza Zwierzyńskiego nadeszła oferta nawiązania partnerskiej współpracy z niemieckiego miasta Westerburg – blisko granicy z Francją. Burmistrz K. Zwierzyński nie miał w sobie ksenofobicznych obaw i sam szukał kontaktów.  Niebawem powstał wszechstronny projekt partnerskiej współpracy. Był gotowy do podpisana, lecz wybory samorządowe w roku 1997 przyniosły zmianę władzy „w ratuszu”. Jerzy Kluz – nowy burmistrz z lewicowego rozdania postanowił dokończyć dzieło z Westerburgiem. Na podpisanie umowy udała się potężna ekipa, którą tworzyły grupy, które mogły w tym czasie (sierpień 1998 r.) najlepiej zaprezentować Złotoryję. I tak się stało: akrobaci i Chór Nauczycielski „Bacalarus” podbili Westerburg. Doprecyzowano umowę. Wkrótce „podziękowano mi” za pracę w UM. Nie znam dalszych losów tej dobrze zapowiadającej się współpracy (umowę podpisano w 2002 roku). 

Mimoň i starosta Pavel Raček 

Z burmistrzem J. Kluzem przyjęliśmy koncepcję, że właściwym byłoby, gdyby Złotoryja miała partnerski kontakt z jakimś miastem każdego z sąsiadów Polski. Ze strony czeskiej przedstawiłem m.in. Harrachov, Jablonec, Mimoň. I do wszystkich tych miast burmistrz wysłał listy intencyjne w sprawie ewentualnej partnerskiej współpracy. Wszystkie odpowiedziały, lecz dwa pierwsze negatywnie z uwagi na to, iż miały już wcześniej podpisane umowy partnerskie z innymi miastami w Polsce. Za to orzeźwiająca, bardzo przyjazna odpowiedź nadeszła z Mimonia: starosta (czeski burmistrz) Pavel Raček w imieniu mieszkańców miasta odpowiedział pozytywnie. 

Oficjalne podpisanie deklaracji współpracy poprzedziła dodatkowa korespondencja i rozmowy telefoniczne. W dniu 9 maja 2000 r. w budynku Urzędu Miejskiego podpisano uzgodnioną deklarację. I ten kontakt z Czechami trwa. 

Buczacz i mer Taras Piwoszczuk 

Analogicznie przebiegał również proces zbliżania się do Buczacza. Z zebranych przez kronikarzy regionalistów TMZZ danych wynikało, iż najwięcej Kresowian osiedliło się w mieście i powiecie z powiatu buczackiego. Dlatego wysłanie w listopadzie 1999 r. listu intencyjnego właśnie do Buczacza nie było przypadkowe (wysłano jeszcze do Gwoźdźca, ale stamtąd nie było żadnej odpowiedzi). Buczacz (ok. 14 tys. miasto powiatowe nad Strypą) zareagował pozytywnie. 

Uzgodniono wizytę w Złotoryi – 27 marca 2000 r. czteroosobowa delegacja wówczas jeszcze „zielonej Ukrainy” (a dziś ?!) była bardzo mocna i reprezentatywna: mer Taras Piwoszczuk; Teodozy Majkowicz – duchowny, przeor klasztoru bazylianów i zarazem dyrektor liceum o profilu historyczno – filozoficznym, świetnie mówiący po polsku; Wasyl Trakało – redaktor naczelny tygodnika „Nowa doba”; Roman Zajac – dziennikarz TV Tarnopol. Gości zakwaterowano w ówczesnym hotelu „Orbis” (dziś „Gold”). Następny dzień rozpoczął się o godz. 06:15 nabożeństwem ekumenicznym w Kościele św. Jadwigi. Proboszcz M. Sobczyk odprawił go wspólnie z T. Majkowiczem. Na poranne nabożeństwo przybyło w tym dniu więcej osób, niż zwykle, ponieważ „skrzyknęli się” na nie złotoryjscy Kresowianie. Po nabożeństwie na placu kościelnym doszło do nieplanowanego spontanicznego spotkania złotoryjan z przeorem. Jego kontynuacją miało być spotkanie Kresowian z całą delegacją z Buczacza, ale nie dopuścił do tego ówczesny szef wydziału promocji UM (czego się obawiał?!, zagrała „czujność partyjna”?). Niezależnie od rozmów z władzami Złotoryi, w trakcie których uszczegółowiono treść deklaracji, goście zwiedzili zabytki naszego miasta oraz SP nr 3, ZSZ, a także zakłady SIKU (Sieper) oraz Vitbis.  

Zarówno deklaracja z Westerburgiem (później z Pulsnitz), Mimoniem oraz Buczaczem główny akcent kładła na kontakty młodzieży, współpracę kulturalno – oświatowo – sportową z opcją poszerzania ich na sferę gospodarczą. 

W przypadku Buczacza w pierwszym rzędzie uwzględniany był „Bacalarus” oraz akrobaci, a z ich strony miał przybyć do Złotoryi zespół wokalno – taneczny oraz grupa sportowa (w liczbie równej naszym akrobatom). Uzgodniono też termin rewizyty w Buczaczu, do której doszło pod koniec lipca. W dniu 27 lipca 2000 r. podpisano deklarację współpracy: burmistrz Jerzy Kluz i mer Taras Piwoszczuk. Niestety, kontakt ustał. Nie wiem w czyim ogródku jest więcej kamyczków. Dopiero na początku marca 2022 roku sekretarz miasta A. Ostrowski „złapał” telefoniczny kontakt. Czy oznacza to odnowę?

Kto jest podły?

Hitlerowi II Władimirowi do sztambucha tych kilka słów poniżej dedykuję. Nie tylko utalentowanemu zbrodniarzowi z Kremla, ale kieruję je również do osób, które podobnie myślą jak on. A takie są (a może już były?) i w Złotoryi. Kiedy jesienią 2001 r. kończyliśmy remont i modernizację „Bacalarusa” pod kątem utworzenia Ośrodka TMZZ, do dopiero co urządzonej Izby Kresowej, w której pojawił się elemencik ukraiński, jedna pani ze wzburzeniem oświadczyła, że jej noga więcej tu nie stanie, jeżeli ten element tu pozostanie. Z kolei jeden wszechwiedzący pan przekonywał mnie o bezwartościowości Ukraińców – „co to, i jaki to naród?”. Słyszycie głos Władimira Władimirowicza? To on współcześnie wygłasza takie faszystowskie tezy i aby przysłużyć się światu musi „zdenazyfikować” ten podły naród. Podły?! A Ruś Kijowska (Ruś – wyrażenie z języka fińskiego)? 

Niegdyś nazwą Ruś Kijowska obejmowano kraje wschodniosłowiańskie w dorzeczu Dniepru i górnej Wołgi. Z tego obszaru wyodrębniło się dopiero w XV w. Księstwo Moskiewskie (Iwan III i IV). Nim to jednak nastąpiło książę Włodzimierz ochrzcił Ruś Kijowską według obrządku bizantyjskiego (988r.). W tym czasie Moskwa była jeszcze „stepem”. Ruś Kijowska odegrała ogromną rolę polityczną i kulturalną w dziejach Europy wschodniej. Na tych ziemiach wykiełkował naród rosyjski, ukraiński i białoruski. Najstarsze dzieje państwa i narodu rosyjskiego wiążą się z Rusią Kijowską. I tylko chore szare komórki kremlowskiego paranoicznego dyktatora nie pozwoliły mu tego zachować w pamięci. 

W XIII w. Ruś Kijowską zdruzgotały najazdy mongolskie. Zachowując proporcje, to mniej więcej tak samo stało się z monarchią Henryków Śląskich, którą pognębiła klęska na Legnickim Polu (9 IV 1241 r.). Nie jest wykluczone, a wysoce prawdopodobne, iż gdyby nie ten dramatyczny epizod to żylibyśmy dziś w państwie o nazwie Śląsk lub Silesia, lub Slezsko. 

FASZYZM NIE SPADA Z NIEBA

W czasie manifestacji z okazji wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego „Auschwitz”, prof. Marian Turski skierował do zebranych poruszające słowa, iż faszyzm może się narodzić nie tylko w Niemczech, lecz także w innych krajach. Faszyzm nie spada nagle z nieba, on zbliża się powoli – tak sobie tupta… Po dwóch latach wiemy (niestety!), jak prorocze były to słowa. Dwa wielkie narody stworzyły prototypy paskudnych przywódców!

Kiedyś Herbert Helmrich (Honorowy Obywatel Złotoryi) w TMZZ powiedział nam: Wy, Polacy to macie w historii szczęście! Zaskoczyło to nas co nieco, więc wyjaśnił: Macie powstania w XIX w., Powstanie Wielkopolskie, Powstania Śląskie, wrzesień 1939, Powstanie Warszawskie – macie się do czego, i na co powołać się. A my, Niemcy, do czego możemy się odwołać? Wywołanie I wojny światowej, II wojny światowej… Słynny Goldberger, a przyjaciel Złotoryi, powiedział to długo przed M. Turskim. Niestety pozwolono powolutku tuptać faszyzmowi – złu i przekleństwu, którego nie potrafiono w porę nawet nazwać i określić jego istoty. W Niemczech Bach przeplata się z Hitlerem I Adolfem, w Rosji Tołstoj i Puszkin z Hitlerem II Władimirem. Bo faszyzm tupta po cichu i powoli…

HITLER I Adolf

HITLER II Władimir

Jako chrześcijanin i pacyfista nie powinienem pisać i mówić tego, co poniżej. Niemiecki ruch oporu w czasie II wojny działał, ale ślamazarnie i mnóstwo zamachów na Hitlera I Adolfa było nieudanych (np. w Wilczym Szańcu w lipcu 1944 r.). Wierzę, że jakiś kremlowski ruch oporu też się zorganizuje i wykaże się większą sprawnością i skutecznością, a światu ukaże się nowy Gorbaczow. W Rosji to nic nadzwyczajnego – z łatwością likwidowano carów, a jest bliskie prawdy usunięcie Stalina.

To słowa brutalne, ale mam zbyt ubogi słownik, aby wyrazić niechęć i obrzydzenie wobec takiej kreatury (bombardowanie szpitala ginekologicznego i onkologicznego) jaką jest Hitler II Władimir. Czy naprawdę jesteśmy dziećmi tego samego Boga? W modlitewnej pieśni wołamy: „Od powietrza, wody, głodu i wojny zachowaj nas Panie”. Powinniśmy raczej, prosić, aby zachował nas od Hitlerów!

Świat bezczynnie przypatrywał się jak Hitler I Adolf remilitaryzował Nadrenię (Krym w r. 2014 to taka Nadrenia), jak dokonywał rozbioru Czechosłowacji. Czy Hitler stawał się lepszy? Przeciwnie – rozzuchwalał się. Jak dokonywał napaści na Polskę (mocarstwa prowadziły „dziwną wojnę”), jak Karski przekazywał Zachodowi informacje o okupowanej Polsce (nie wierzono mu). Dziś wszyscy powinniśmy się czuć Ukraińcami, by jutro nie czuć się Litwinami, Gruzinami, a pojutrze świat nie musiał być Polakami. Możni tego świata będą debatować i konferować, nakładać sankcje, a tacy jak Hitler I i Hitler II zawsze będą odpowiadać kulami armatnimi lub nawet ładunkami nuklearnymi. Dziś front jest już 20 km od naszych granic!

W historii pewne epizody jednak się powtarzają, choć nie całkiem dokładnie. Hitler I Adolf sam wymierzył sobie karę, bo nie sprawiedliwość. Wierzę, że współczesny świat (NATO, UE, Międzynarodowy Trybunał Karny, …) takiej szansy nie stworzą Hitlerowi II Władimirowi (potrafiono to zrobić z serbskim gen. Miloševicem). Ten obrzydliwie bogaty dyktator, strojący się niemal w liturgiczne szaty i całujący ikony (u Hitlera też było: Gott mit uns), udający seksownego, wysportowanego mężczyznę (hokeista, judoka), kupujący kobiety jak drób na targu (bardzo dziwię się wybitnej gimnastyczce Alinie Kabajewej), nie rozróżniający już co jest kłamstwem, a co prawdą – taki ktoś musi ponieść karę sprawiedliwą, choć sam nie wie co to znaczy. Hitler stworzył hitleryzm, Stalin – stalinizm, Putin – putinizm, czyli jedno i drugie. Niech więc nasz premier i wicepremier nie spotyka się ze zwolennikami władcy Kremla (Salvini, Orban, Le Pen).

Złotoryja – Buczacz od nowa?

Po 20. latach umowa partnerska w nowych dramatycznych realiach ma szansę realnie zaistnieć od nowa. Nie wiem czy mój apel z początku marca 2022 roku, skierowany do władz miasta, powiatu, złotoryjskich kościołów i stowarzyszeń odegrał tu jakąś rolę. Ale Złotoryja pięknie zareagowała! Wszędzie trwają zbiórki (rzucam do koszyków na ile mnie stać), widać symbole sympatii (sam noszę znaczek ukraiński). Uważam, że kontakt sekretarza miasta A. Ostrowskiego z Buczaczem jest niezwykle wartościowy (nawet gdyby nie miał ciągu dalszego). „Na zielonej Ukrainie” pozostały przecież nieraz połowy wielu złotoryjskich rodzin, pozostały na zawsze prochy ich przodków. Dotyczy to również mojej żony Marii, a więc także mojej śląskiej rodziny.

Mimo oddalenia i różnych złych okoliczności, tę bliskość powinniśmy nie tylko odczuwać, ale pielęgnować. Z 1,6 mln Ukraińców, którzy znaleźli schronienie w Polsce ok. 200 jest w Złotoryi, np. w internacie LO. I dobrze, że nie słyszę w tej sprawie głosu naczelnika państwa, bo znowu byłaby mowa o pasożytach, chorobach, szariatach… (przecież każdy prawdziwy katolik musi dbać o wiarę i obywateli). Ale zwolennicy „szefa” są czujni – przekazano mi, że podobno ktoś w Radio Maryja jednak ostrzegał. I słusznie. To przecież prawosławni!

Wierzę, że tak jak w hymnie: (…) do Was, bracia Ukraińscy, uśmiechnie się los (…).

NIE PRZYPUSZCZAŁEM

Przed 77. laty, kiedy miałem 4 lata, 18 marca 1945 r. wraz z matką uciekłem przed oddziałami radzieckimi, które dzień później (19 III), po przełamaniu oporu nad Odrą w okolicach Mechnicy (10 km od mojego Brożca), weszły do tej wsi. Weszły do śląskiej, ale dla nich trofiejnej germańskiej wsi, którą oni „wyzwolili”. Po ok. 30 km Rosjanie nie tylko nas dopędzili, ale nawet nas prześcignęli (w odległej o 200 km Złotoryi byli już 13 II!). Wróciliśmy do domu, a we wsi byli już nie tylko Rosjanie, ale i Polacy z Kresów. Administracja polska skazała całą wioskę na wysiedlenie. Brożczanie się zorganizowali  i do wojewody śląskodąbrowskiego A. Zawadzkiego udała się delegacja z protestacyjną prośbą, aby nas nie wysiedlać. Sprawę rozstrzygnął po naszej myśli gen. J. Ziętek (wicewojewoda), krewny naszego późniejszego burmistrza Henryka Ziętka. Takie są fakty – nie pozwoliliśmy się wypędzić. Pewnie niektórzy w to nie wierzą, bo przecież komuch Zawadzki i Ziętek nic dobrego zrobić nie potrafili i nie mogli. Naczelnik państwa wie przecież, że „Ślązacy to opcja niemiecka”.  

W moim umyśle czterolatka na trwałe zapisały się dramatyczne sceny z końca II wojny. Nie przypuszczałem, że dożyję czasów, w których moje dzieci, wnuki i prawnuki będą zagrożone przeżywaniem tego, co przeżywałem ja lub oglądaniem w telewizji scen z Ukrainy. Wierzę, że zostanie im to zaoszczędzone.

Alfred Michler
11 III 2022
w rocznicę wstąpienia
Polski do NATO