Czy dziś potrzebne i komu?
Na początku krótka osobista notka biograficzna.
W Złotoryi pojawiłem się w roku 1966 jako 25.letni nauczyciel historii LO. Był to czas, kiedy w szkołach funkcjonowały kółka przedmiotowe (płatne!).
Nie dla lichych pieniędzy, a z chęci działania zorganizowałem i prowadziłem kółko historyczne. Jako wykopaliskowy Górnoślązak do zajęć wprowadziłem tematykę śląską, ponieważ w programach prawie nie występowała. Doszło to niebawem do ratusza, gdzie rezydowała „kierująca” wszystkim partia (PZPR), i tu sekretarz propagandy pouczał mnie czemu ma służyć kółko historyczne (a więc nie dyrektor E. Kopczak, nie inspektor J. Górzański) i kategorycznie zwrócił mi uwagę: „Regionalizmu się panu zachciewa!”. Ale tak mówił prosty niewykształcony działacz partyjny. Ręce opadły dopiero kiedy po 35.latach, gdy kończyłem opracowywać koncepcję organizacyjno – programową Ośrodka TMZZ, znaczeniowo podobnych słów użył świetnie wykształcony urzędnik miejski wysokiego szczebla. I podziękowano mi za pracę (mocno to przeżyłem, bo moje działania przyniosły pożytek miastu). Gdy wedrze się polityka i nacjonalizm nie ma różnicy między absolwentem podstawówki, a profesorem wyższej uczelni.
Ośrodek TMZZ obronił się, choć uszczypliwości nam nie oszczędzano. Pieszczochem władzy TMZZ nigdy nie było. Na pytanie postawione w tytule z Bogusławem Ceterą staraliśmy się odpowiedzieć w cyklu spotkań (w l. 2019 – 2022) dla uczczenia setnej rocznicy powstań. Obaj pochodzimy z Górnego Śląska (Bogusław z Zagłębia, ja – hanys z Opolszczyzny) i chociaż teraz od dziesięcioleci żyjemy i działamy na Ziemi Dolnośląskiej, czujemy więź i odpowiedzialność za Górny Śląsk – za naszą starą małą ojczyznę. Nie wszyscy obecni złotoryjanie mający górnośląskie korzenie do nich się przyznają, choć ich rodzice pełnili tu wysokie stanowiska (np. naczelnika, kapelmistrza orkiestry górniczej), a także oni sami doszli tu do ważnych funkcji (np. radnych).
Oprócz informacji słownej słuchaczom przedstawiano dawkę wizualizacji krainy śląskiej, a także foniczną w formie śląskich pieśni powstańczych. Większość prelekcji przygotował i wygłosił Bogusław Cetera (ma legitymację członkowską TMZZ nr 1), jedną – na temat Góry św. Anny – o. proboszcz Bogdan Koczor. Pieśni powstańcze oraz ich interpretację prezentował autor – również quiz słownika śląsko – polskiego (wygrał Andrzej Frąckiewicz).
Z reguły spotkania odbywały się w sali konferencyjnej PODN (w Bacalarusie). Dwa ostatnie w sali MOPS (ul. M. Konopnickiej), gdzie Bożena Gmerek przygotowała nie tylko lokal, ale także niezwyczajnie otwartych i serdecznych słuchaczy. W trakcie tej prelekcji (22 X 2022) Bogusław Cetera dokonał swego rodzaju rekapitulacji podstawowej wiedzy na temat historii Śląska, która w szkołach serwowana jest raczej skąpo. Oczywiście w centrum znalazły się trzy powstania śląskie – jedyne zwycięskie powstania obok wielkopolskiego (1918/1919). Główny akcent prelegent położył z okazji setnej rocznicy powstania na autonomiczne województwo śląskie z lat 1922 – 39. Ogólnie jest to zagadnienie mało lub prawie nieznane. Słuchacze niemal z niedowierzaniem przyjęli do wiadomości jak wielką rolę gospodarczą i społeczną ten skrawek Śląska (bo nie cały Górny Śląsk – bez Zagłębia) odegrał w historii Drugiej Rzeczypospolitej. Autor przytoczył następujące dane: Druga Rzeczpospolita zajmowała terytorium o powierzchni 388 tys. km2 z 27. mln ludności, a województwo śląskie obejmowało zaledwie 4216 km2 (1 mln ludności). I to ówczesne województwo śląskie dawało Polsce 73% węgla, 87% cynku, 71 % stali i 99% ołowiu. Do tego trzeba dodać dobrze zorganizowaną sieć drogową, 90% murowanych zabudowań, 100% obywateli potrafiło czytać i pisać (to pokłosie obowiązku szkolnego wprowadzonego w Prusach i w zaborze pruskim, co zlikwidowało w państwie analfabetyzm).
Prawie przez całe stulecie powstania śląskie były kulą u nogi niektórych historyków i polityków. Dla przypomnienia: Wojciech Korfanty – dyktator powstania i wybitny polityk jako przeciwnik sanacji został osadzony w Berezie Kartuskiej, wygnany z Polski i zmarł w niesławie. Współcześnie naczelnik państwa ocenił, że „śląskość to opcja niemiecka”. Tylko okres kampanii wyborczych pozwalały fałszywym i bardzo pobożnym pochlebcom głosić hymny pochwalne na temat patriotyzmu, wiary, pracowitości i innych cnót Ślązaków, a po wyborach (nawet zwycięskich) wracają na utarte szlaki „opcji niemieckiej”.
Wierzę, że kiedyś to się zmieni, ale pewnie ja osobiście już tego nie doświadczę.
Alfred Michler
Skład komputerowy: K. Rybicka