ROTER STERN ÜBER ZŁOTORYJA
CZERWONA GWIAZDA NAD ZŁOTORYJĄ
Wspomnienia Artura Thomczika z okresu 1945/46 cz. I

„Kartka z kalendarza” z 13 II 1945 r. zawierała informację o wkroczeniu oddziałów radzieckich do Goldbergu i na teren powiatu. Dzisiejsza „kartka” i następne przedstawiają obraz miasta i życie jego mieszkańców w tym czasie, widziany oczyma byłego mieszkańca Złotoryi – Goldbergera A. Thomczika. Złotoryja była wtedy wielonarodowościowa: byli tu jeszcze Niemcy, wkroczyli i pozostali „Rosjanie”, przybyli już też i zadomowiali się Polacy (głównie z tzw. „centrali”), a później Żydzi.

I. Pierwsze wrażenia po powrocie.
Uwagi autora: W poniższych zdaniach podjąłem próbę przedstawienia możliwie obiektywnego obrazu ówczesnego stanu rzeczy w Złotoryi, który pochodzi z listopada 1945r. do czerwca 1946r. Świadomie zrezygnowałem z jakiegokolwiek interpretowania spraw. Przedstawiłem je tak, jak widziałem je własnymi oczyma i sam przeżyłem. W Złotoryi nie mogłem prowadzić żadnego dziennika; wydarzenia zrekonstruowałem więc tak, jak zachowałem je w pamięci. Jest możliwe, że po 5. latach niektóre zdarzenia utraciły swoją ostrość. 

15 listopada 1945 r. z moim kolegą M. po pieszej wędrówce ze Zgorzelca dotarliśmy do Goldberg, które dziś nosi polską nazwę Złotoryja (autor pisze po 5. latach – kiedy wchodzili do miasta – była to Złota Góra – dop. AM). 

Już kiedy zbliżaliśmy się do Heimatu (Ziemi Złotoryjskiej) musieliśmy wstrząśnięci stwierdzić, że jednak doszło do ciężkich zniszczeń. Trudno było pojąć, jak taka pokojowa okolica mogła się stać polem bitewnym. Prawie wszystkie mosty, a także nic nie znaczące drogi polne, zostały zniszczone przez nadgorliwe oddziały saperskie Wehrmachtu. Bielanka ze znaną karczmą była straszliwie zniszczona. Leśniczówka w Choińcu była całkowicie spalona i wymalowano na niej rosyjskie napisy. Także Pielgrzymka była silnie naruszona, zamek całkowicie spalony. Również Grodziec nie przedstawiał swojej dawnej sylwetki – również został ciężko uszkodzony. 

Kiedy w końcu dotarliśmy do ścieżki prowadzącej do Złotoryi, musieliśmy na kilka chwil przystanąć. Niestety, to nie był już ten nasz stary Goldberg, który widzieliśmy ostatnim razem, gdy opuszczaliśmy miasto w czerwcu 1944 r.

Stary holenderski wiatrak (stał w rejonie obecnej Rejonowej Przychodni przy ul. Kwiskiej – AM), symbol Goldbergu, Rosjanie z wysokości Heckersberge (Pieklące Wzgórza) ostrzelali do powstania pożaru (Goldberger U. Kabel był świadkiem tego zdarzenia i twierdzi, że stało się to 13 II 1945 r. – dop. AM). Budynki przy obecnej ul. Wojska Polskiego, między ul. H.Pobożnego a ul. Różaną całkowicie spalone. W tym szarym listopadowym dniu, ich czarne, gołe resztki murów sterczały jak palec podniesiony do złożenia przysięgi. Także budynki naprzeciw Willi Anna (w tym miejscu jest dziś budynek przy ul. Różanej 2a i 2b – AM) były spalone – jedynie willa dr Kuschela stała nadal i służyła polskiemu funkcjonariuszowi jako kwatera (najprawdopodobniej jest to obecnie przedszkole przy ul. Wojska Polskiego 18 – AM). Stodoły przy Bramie Górnej splądrowane, a wrota do nich wyrwane. Osiedle naprzeciw stodół ogólnie było oszczędzone od zniszczeń. Szpital im. Hindenburga (dziś Wojewódzki Szpital Psychiatryczny – AM) nie był zniszczony, również całe osiedle Hellwegsiedlung (dziś ul. Szpitalna, Górnicza, Miedziana, Szklarska – AM). Ale szpital był odgrodzony i otoczony płotem z wysokich desek. Szpital służył radzieckim żołnierzom za obiekt mieszkalny (koszary). Majątek Waltera przy Bramie Górnej także nie był zniszczony. Również tu brama była zabita deskami, aby nie było można tam zaglądnąć. Na ulicy, przed bramą stał uszkodzony czołg. Kuźnia Franza (rejon pl. Reymonta – AM) była uszkodzona, a hotel „Prinz Heinrich” (Książę Henryk – rejon obecnego Hotelu „Gold”) całkowicie spalony. Także tu stały uszkodzone czołgi. Beznadziejny widok przedstawiał niegdyś piękny Schmuckplatz (pl. Reymonta – AM). Posadzone tu świerki i srebrne świerki zostały w większości ścięte, a trawnik był całkowicie zryty. Domy na tym placu miały otwory po ostrzałach. Tu musiało znajdować się centrum walk. Na Kamckestraße (ul. Staszica) nie stwierdziłem żadnych godnych uwagi zniszczeń.

Ulica przy fabryce cygar Pladecka (znajdowała się na skrzyżowaniu obecnych ulic M. Konopnickiej i S. Staszica – budynek dziś nie istnieje) była w poprzek zastawiona zaporą z posterunkiem, która zagradzała dojście do Ostpromenade (dziś ul. Staszica). Tu była „rosyjska strefa” (Russenviertel). Urząd katastralny służył rosyjskim żołnierzom za kwaterunek (dziś to duży budynek mieszkalny na pl. Lotników – wjazd w ul. W. Sikorskiego – AM). Okno pokoju, w którym 10 lat pracowałem, było zamurowane, ale pozostawiono w nim otwory strzelnicze. Przed budynkiem stały duże tablice z jaskrawymi plakatami propagandowymi.

Takie były moje pierwsze wrażenia, kiedy znów mogłem zobaczyć mój Heimat w listopadzie 1945r.

Moja żona pozostawała nadal w naszym mieszkaniu przy Reiflerstraße (dzisiaj ul. A. Mickiewicza – AM). Większa część wyposażenia mieszkania była jeszcze na miejscu, nawet przedmioty w witrynie i szkła były nieuszkodzone. Jednak moją sypialnię, kiedy żona była w pracy, splądrowali doszczętnie Polacy. Także moje wszystkie garnitury i bieliznę znaleźli amatorzy, po części niemieckiego pochodzenia, którzy, kiedy mieszkańcy opuścili miasto przeszukiwali opuszczone mieszkania i kradli, co im się akurat spodobało. Części naszej garderoby mogliśmy niebawem zobaczyć na ulicach Złotej Góry, ponieważ ubrani w nie byli „mili” współziomkowie. Musi tu zostać od razu powiedziane, że rodzina K. z Górki Mieszczańskiej już przed wojną nie potrafiła rozróżnić między tym, co moje, a co twoje.


Tłumaczenie: Alfred Michler

Młyn holenderski, spłonął w 1945 r.

 

c.d.n.

(proszę oczekiwać kolejnych partii w rytmie cotygodniowym)