CZERWONA GWIAZDA NAD ZŁOTORYJĄ
Wspomnienia Goldbergera A. Thomczika z lat 1945/46 cz. IV

Po ustaniu walk, w mieście nie było ani wody, ani prądu. Wodę pobierali mieszkańcy z Kaczawy. Kiedy ja wróciłem do miasta (połowa listopada 1945 – AM) jedno i drugie było już w porządku. Za wodę, prąd i czynsz Niemcy musieli wnosić opłaty w polskiej administracji w złotych. W złym stanie była opieka lekarska, ponieważ w mieście nie było już żadnego z niemieckich lekarzy. Najbliższy niemiecki lekarz był w Wojcieszowie. Niejeden Niemiec uratowałby pewnie życie, gdyby w odpowiednim czasie mógł otrzymać poradę lekarską oraz lekarstwa.

Na chwałę szarych sióstr należy podkreślić, że wzorowo roztaczały opiekę nad ludnością niemiecką, a szczególnie siostra Jakobina, która prawdopodobnie przebywa teraz w domu starców w Vorkum – jej należą się szczególne podziękowania. W tych pierwszych dniach, kiedy piechotą wróciłem z Lubania do Złotoryi moje krwawiące pięty nie pozwalały mi na utrzymanie się na nogach; siostra Jakobina skutecznie mi wówczas pomogła. Opiekę dentystyczną sprawował Pan Czernecki młodszy w Hellwegsiedlung (rejon Szpitala Psychiatrycznego – AM); pozostawał on pod nadzorem Rosjan i musiał opiekować się również żołnierzami radzieckimi (skoszarowanymi w szpitalu – AM).

Restaurację przy stacji kolejowej Rosjanie przekształcili w magazyn. W nim składowali wszystkie meble z miasta, zegary stojące, maszyny do szycia, odbiorniki radiowe i inne wartościowe rzeczy, które przygotowywali do wysyłki do Rosji. Ponieważ Rosjanie prowadzili tymi przedmiotami intensywny handel na czarno, z początkiem 1946 r. skład stanął w płomieniach (dziś nie istnieje). Także na stacji były wartościowe rzeczy związane z komunikacją samochodową, telegrafy, ale także muszle klozetowe – wszystko jechało w kierunku Rosji. Byłem kiedyś naocznym świadkiem w jaki sposób żołnierze radzieccy zdobywali przewody telefoniczne na Nordpromenade (dziś ul. W Sikorskiego – AM). Zaoszczędzili sobie trudu wchodzenia na słupy, więc maszty spiłowano i pozostawiono.

W mieście wszelki ruch jaki znano wcześniej – stał. Jedynie w sobotę z pobliskich wiosek przyjeżdżali nowi „panowie”, a wtedy Dolny Rynek stawał się targowiskiem gdzieś znad Buga. Koniom rzucano na podłoże słomę lub jakąś karmę, którą wiatr rozwiewał po całym rynku. Następnego dnia niemieckie kobiety musiały (te resztki) zbierać i zamiatać.

Wszędzie usuwano z ulic niemieckie szyldy i zastępowano je polskimi. Niemcy musieli także zamalowywać niemieckie ogłoszenia firmowe. Lecz nie na wiele to się zdało, gdyż po kilku dniach niemieckie napisy znowu stawały się widoczne (przebijały się). Piękne malowidła ścienne na klatce schodowej ratusza także zamalowano.

Wstrząsający obraz przedstawiał cmentarz ewangelicki (tj. górna przykościelna część cmentarza – AM). Znajdowało się tu szereg grobów, a także groby masowe tych Goldbergerów, którzy w trakcie oraz po walkach zostali zamordowani albo sami odebrali sobie życie. Porządek na i przy ich grobach utrzymywali Niemcy – ozdabiali je, nieraz je oznaczano, a czasem stawiano na nich drewniane krzyże. Zmarłą ludność polską chowano w katolickiej części cmentarza (dolnej). Dopóki byłem w Złotoryi (do czerwca 1946 r. – AM) groby niemieckie pozostawiono w spokoju. Jednak według ostatnich wieści jakie otrzymałem (r. 1951 – AM) sytuacja się zmieniła; zdemontowano część pomników i część niemieckich grobów zniwelowano (m.in. grób rodzinny zasłużonej rodziny Helmrichów, zaraz po lewej stronie od wejścia – AM).

Śmierć kogoś z Niemców stanowił odrębny rozdział. Ten kto miał jeszcze coś do sprzedania mógł zdobyć trumnę. Zdarzały się jednak przypadki, że krewni zawiniętego w prześcieradło nieboszczyka wieczorową porą na wózku wieźli na cmentarz, a ten nogami szurał po ziemi. Po prostu brakowało złotówek, ażeby zdobyć najskromniejszą trumnę. Prawdziwy dokument przypominający wstrząsające opisy strasznej zarazy w Złotoryi (z r. 1953 – AM).

W niedzielę cmentarz był miejscem spotkań ludności niemieckiej. Tu było się przynajmniej chronionym przed napaściami ze strony milicji, a poza tym można było zdobyć najnowsze wieści. Koleżeństwo i współpraca wśród Niemców były znakomite. Wielki wpływ na to miała także zupełna przemiana struktur socjalnych tej grupy. Tylko nieliczni wykonywali teraz swój poprzedni zawód. Prawie każdy wykonywał teraz prace i czynności, o których mu się wcześniej nie śniło: w tym miejscu autor wymienia z nazwiska osoby pełniące i mające wysokie stanowiska, a teraz są grabarzami, dzwonnikami, palaczami. Ja pracowałem za dzienne uposażenie, potem byłem fotografem, żona i siostra pracowały w fabryce kapeluszy, szwagier rąbał drewno, a później był stróżem nocnym; pracownik banku odczytywał liczniki gazowe, itd., itp.

Naprzeciw cmentarza ewangelickiego, krótko przed torem saneczkowym, Rosjanie w ich stylu zorganizowali cmentarz dla swoich poległych żołnierzy. Z większości ważnych sklepów w nocy czyniono kawiarnie i restauracje. Np. w domu mody Seyferta była „Kawiarnia Gloria” (dziś siedziba NSZZ „Solidarność” na pl. Wolności – AM). W sklepach Grossmanna i Frenzela przy Liegnitzerstraβe (dziś J.Piłsudskiego – AM) były bary z potańcówkami. Księgarnia Waltera (dziś róg ul. Solnej i Dolnego Rynku – AM) stała się herbaciarnią z zakąskami; tak samo sklep z drobiem przy Schmiedestraβe (dziś ul. Basztowa – AM). „Metropol” był całkowicie wyrabowany, urządzenia powyrywane. Później Polacy pomieszczenia uporządkowali i obecnie odbywają się tu regularnie seanse filmowe, na które mogą przychodzić także Niemcy. (Niestety autor nie podaje tu ulicy, ale z opisu można wnioskować, że mógł to być były lokal kina „Uciecha”, który znajdował się w części dzisiejszego ZOKiR, na przedłużeniu ul. Staromiejskiej – AM).

Basen na Górce Mieszczańskiej także otwarto. Na katolickim cmentarzu mogliśmy co niedzieli usłyszeć dolatującą z basenu muzykę, odtwarzaną z płyt. Nie odgrywało przy tym żadnej roli jaka jest to melodia lub pieśń i w czerwcu można było np. usłyszeć „Cichą noc”. Najważniejsze było, aby muzyka była głośna.


Tłumaczenie: Alfred Michler

 

c.d.n.

(proszę oczekiwać kolejnych partii w rytmie cotygodniowym)